Komentarze: 0
pojechala.niemam jej.tak poprostu...no moze nie az tak poprostu bo wczoraj wisalam jej na szyji a ona mi placzac.piosenka byla tematyczne.nastroj niebardzo...mysle ze ludzie wokolo dziwnie patrzyli ale to przeciez ona moja najslosza madzia ktora mnie opuscila.wisialysmy tak sobie wtulone w ramiona przez cala piosenke...i chyba obje zrozumilysmy cos...to przeciez ta sam madziucha z ktora gotowalam curry i ta sama z ktora pilam tequile bez przegryzania cytrynka i oj jak slodka ta sama z ktora skakalam przez kaluze niewspominajac o salsie na stole w czerwonych sukieneczkach i wysokich szpilach...
bylo tak slodko dokladnie 365 dni...
madzia moja wspaniala.pusto mi strasznie w ten sobotni wieczor samej w domku wiedzac ze jest w podozy wpominajac kazda chwile szalonych wrazen....krzyczalam jeszcze madzik masz ostatnia szanse i oj jak mialam ochote ja zatrzymac...placzac cieszylam sie ze moj rok byl taki cudowny z nia tylko szkoda ze ten rok trwal tak krotko.stracilam kolejna ukochana osobe w moim zyciu.przyszedl czas na kogos nastepnego czyzby danny mial by byc ta nastpena osoba...mam przeczucie ale wole zachowac je dla siebie.
jak narazie siedze w mokrych wloskach mam kilka piegow na nosie i blekitne oczka.jak narazie tak glucho i ciemno i smutno moze nawet byloby zimno gdybym z kapieli goracej nie wyszla.dotarlo. magdy niema...i dalej placze zalewajc klawiature...stracilam kogos najblizszego wiem ze nigdy juz nie bedzie tak samo...madzik pamietaj...prosze